czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 6

Byłyśmy podekscytowane, choć w sumie nie wiem dlaczego. Przeprowadzka, przecież to nic takiego... Spakowałyśmy się w pół godziny i zeszłyśmy z torbami na dół.
- Saul, co ty masz na głowie? - zapytała Liz na widok Mulata.
- Cylinder, a co?
- Nie no, nic, ale po co ci on?
- Stwierdziłem, że to będzie mój znak rozpoznawczy. Aha, i od dzisiaj mówcie mi SLASH.

- Aha, no dobra... Ale czemu akurat Slash? - tym razem ja pytałam.
- Blondyno, musisz się tyle pytać? Slash, bo tak i tyle, okej?
- Dobra, weź się nie wkurzaj...
- Nie wkurzam, odpowiadam tylko donośnie...
- Ej, gdzie są moje szczęśliwe pałeczki?! Czy ktoś widział moje pałeczki?!
- Steven, t...
- Teraz nie chodzi o mnie, bez szczęśliwych pałeczek nigdy już nie zagram!
- Ale Steven, ty...
- Nie ja tylko pałeczki!
- Adler! Weź mnie posłuchaj! Masz je przywieszone do paska od spodni!
- O jaa, faktycznie, dzięki! Życie mi uratowałaś Ann! - powiedział szczęśliwy i rzucił mi się w ramiona.
- Dobra Steven, starczy, bo mnie udusisz, ogarnij się, za chwilę wyjeżdżamy!
- Chwila, jakie wyjeżdżamy? - zapytał zaspany Duff.
- Człowieku, za 20 minut się przeprowadzamy! Nie wiem gdzie, ale się przeprowadzamy! Idź się pakować! A poza tym jest 14.30! Jak możesz być zaspany, jak o 10 piłeś kawę?!- donośnie mówiłam :)
- Coo? 20 minut?! Ann, to chodź mi pomóc! Sam nie dam rady!
- Wrr, już idę!
Atmosfera w tym dniu była nie do zniesienia. Slash przeszukiwał każdy zakątek domu. Steven był cały czas nieogarnięty, a Duff urządził sobie drzemkę. Tylko ja i Liz byłyśmy ogarnięte. Wszystkim pomagałyśmy. A dowiedziałyśmy się o tym ostatnie...
Nagle rozległo się pukanie do drzwi (no bo po co niby użyć dzwonka?). Liz pobiegła otworzyć.

Lindsay
Przenosiłam pudła Slasha do jednego miejsca, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Podbiegłam, by otworzyć, otworzyłam i zobaczyłam przystojnego rudego kolesia i drugiego, o ciemnych włosach i oczach. Patrzyłam się na rudego jak jakaś wariatka.
- Jest Slash albo Steven albo Duff? -zapytał przystojniak, a ja jakby oprzytomniałam.
- Ee, tak, zapraszam – powiedziałam i się uśmiechnęłam. Rudy odwzajemnił uśmiech i weszli do naszego prawie byłego domu.
- Axl, Izzy? Mieliście być tu za 25 minut... - powiedział Mulat biegnąc z wężem na ręce.
- No, a jesteśmy teraz... Przecież i tak nie ma jakiegoś super pośpiechu... - odpowiedział, teraz już wiedziałam, Axl.
- No właśnie, przecież mamy czas – dodał Izzy ze spokojem w głosie.
Stałam i przyglądałam się wszystkiemu z boku.
- Ty właśnie, Axl, jest sprawa... - zaczął Saul. - Ann, chodź tu! - krzyczał.
Ann szybko przybiegła z czarnym basem w rękach.
- No więc, Ann, Liz to jest Axl, a to Izzy. - mówił do mnie i mojej siostry Slash, wymachując przy tym palcem.
- No to jaka sprawa? - pytał Axl patrząc na mnie. Czułam, że trochę się rumienię, więc by uniknąć jego wzroku, udałam, że szukam czegoś w jednym z pudeł Saula.
- Sprawa jest taka, że Ann i Lizzy też się z nami przeprowadzają...
- Aha, no spoko, ale mamy 5 pokoi, więc jakoś trzeba będzie się rozmieścić...
- No to wygląda na to, że będę musiał mieć pokój ze Stevenem... Chyba jakoś to wytrzymam, taką mam nadzieję. A siostry razem... - mówił Hudson.
- Na to wygląda – odpowiedział Izzy, ciągle spokojnie, jakby się czegoś naćpał (nie wykluczone)...
- Ann – dobiegał krzyk z jednego z pokoi.
- No już idę, przytkaj się żyrafo! - odkrzyczała moja siostra.
- A to gdzie zanieść te pudła i torby? - zapytałam po chwili ciszy, gdy rudy znów na mnie patrzył.
- Tam do vana. - powiedział Izzy wskazując na pojazd za oknem.
Podniosłam jednocześnie dwa pudła Slasha i starałam się jakoś otworzyć drzwi.
- Stój, ja ci pomogę! - zaproponował, a raczej narzucił Axl.
- Skoro tak chcesz... - odpowiedziałam, niby obojętnie.
Pozanosiłam z rudym wszystkie pudła, torby i inne duperele do auta. Steven już tam siedział, w jednej ręce ściskając szczęśliwe pałeczki, a w drugiej coś innego. Po jakiś 45 minutach wszyscy się ogarnęli i siedzieliśmy już w vanie.

Ann

Nareszcie siedzieliśmy w vanie i ruszaliśmy. McKagan jest dzisiaj mniej ogarnięty niż Steven! Wszystko musiałam za niego spakować. Jak w jakimś starym małżeństwie... No mniejsza o to...
Van był fajny – całkiem duży. Z przodu, z miejscem kierowcy, były trzy siedzenia, w środkowej części dwa, z możliwością dołożenia trzeciego i z tyłu trzy. No i jeszcze wielki bagażnik, w którym leżał cały nasz dobytek. Na tylnych siedzeniach, od okna (lewego :p) siedzieli kolejno: Izzy, Axl i Liz. Ja siedziałam na środkowych siedzeniach, obok Duffa. Steven siedział z przodu, a Slash prowadził. Jakoś nadal nie mogłam przyzwyczaić się do tego jego nowego przezwiska czy tam, jak on to ujął, pseudonimu artystycznego.
Podróż zaczęła się dobrze, ale nie dość, że musieliśmy dojechać na drugi koniec miasta, to jeszcze były cholernie ogromne korki. Zamiast jechać – staliśmy, a jak zaczynaliśmy się ruszać, to przejeżdżaliśmy góra 20m. Lindsay zasnęła na siedząco, Saul co chwila darł się na kierowców rzucając jakże 'przemiłe' przezwiska, Steven otworzył okno i wychylał przez nie głowę, jak jakiś pies (pudel :D), Izzy, jak zwykle zajebiście spokojny, gapił się w dal, Duff co chwilę spoglądał na mnie, dziwnie się wtedy czułam. Axl nic nie robił, po prostu siedział, może nad czymś się zastanawiał...

Axl
Siedziałem jak taki debil, nic nie robiąc. Nie no, coś robiłem – myślałem. Lindsay tak słodko spała...

No i kurwa nareszcie – po całej godzinie stania w tym zasranym korku nareszcie ruszyliśmy się dalej niż na 20m. Slash depnął na gaz i pędziliśmy jakimiś bocznymi uliczkami. Skręcaliśmy, vanem zarzucało... Liz, nadal śpiąc, zjechała na moje kolana. Nie przeszkadzało mi to, ale dziwnie się poczułem. Wyglądała tak słodko, że nie chciałem jej budzić, więc tylko ogarnąłem włosy z jej twarzy i pozwoliłem jej spać dalej. Ja pierdolę – chyba się zakochałem...

7 komentarzy:

  1. Coraz dłuższe rozdziały :) I zmieniłaś taktykę pisania :D Tak jest lepiej, bo z podziałem na osoby można się bardziej połapać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie też tak sobie pomyślałam :D (znaczy o taktyce :p) Stwierdziłam, że tak lepiej chyba będzie, bo można będzie bardziej zrozumieć odczucia danej postaci :)

      Usuń
    2. Dokładnie ;) Tym bardziej takie nie kumate sieroty jak ja nie będą miały problemu z zakminieniem akcji ;D

      Usuń