wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 21

Izzy
Zaraz po rozpoczęciu imprezy wyszukałem Melanie w tłumie i szybko do niej podszedłem.
- Hej. - przywitałem się.
- Hej. - odpowiedziała. Dawaj Izzy, od czego by tu zacząć rozmowę?
- To jak, podoba ci się impreza? - wypaplałem pierwsze co wpadło mi do głowy.
- Tak właściwie to dopiero co się zaczęła, ale pewnie będzie okej. - odpowiedziała. - Hej, Izzy, poczekaj tu chwilkę, idę do solenizantek. - dodała po chwili.
- Jasne, jasne. - no i zostałem sam. Z bezczynności usiadłem na kanapie i odpaliłem papierosa. Na szczęście Melanie wróciła po chwili i sama zaczęła rozmowę. Nie wiedzieć czemu czułem się trochę spięty...

*20 MINUT PÓŹNIEJ*

Po paru drinkach nasza rozmowa się rozkręciła. Już wcale nie czułem spięcia. Teraz śmialiśmy się jak opętani, opowiadając sobie zabawne historie, które nam się przydarzyły. Jednak w pewnym momencie Mel całkowicie ucichła i posmutniała. Patrzyła się w jeden punkt - na Kirka liżącego się z tą jego nową dziewczyną. Jak jej tam? Arnolda? Arima? A chuj wie. Nadal nie rozumiem jak mógł rzucić tak cudowną dziewczynę na rzecz jakiejś blond-dziwki.
- Hej, Melanie, nie przejmuj się nim! Jak widać byłaś dla niego zbyt inteligenta. Może on… - zacząłem mówić, ale brunetka dosłownie się na mnie rzuciła i zaczęła zachłannie całować. Nie rozumiałem czemu, ale w sumie mi to nie przeszkadzało, więc równie zachłannie oddawałem pocałunki. Chwile później się ode mnie oderwała i znów spojrzała w stronę gitarzysty Metallici. Korzystając z okazji też popatrzyłem w jego stronę. Widziałem, jak obściskując się z tą blondi, rzucił triumfalne spojrzenie w stronę Melanie. Kiedy ta tylko to zauważyła, usiadła mi na kolana i znów zaczęła całować. Po chwili nastąpiła kolejna przerwa, a brunetka znów spojrzała się w stronę swojego ex. Ja oczywiście uczyniłem to samo. Tym razem dziewczyna Kirka siedziała bez koszulki na jego kolanach i dalej się z nim obściskiwała. Ten rzucił kolejne spojrzenie w stronę Melanie.
- No tego to już za wiele! - prychnęła pod nosem, po czym ściągnęła z siebie koszulkę i zaczęła ściągać moją.
- Hej hej hej.. Dziewczyno, opanuj się. - przerwałem jej. Zauważyłem lekkie zakłopotanie i zażenowanie na jej twarzy. - No chyba nie chcesz tego robić tutaj, nie? - dodałem po chwili, dość donośnie. Mogę jej przecież trochę pomóc w tym... W tym cokolwiek usiłuje zrobić. Może odegrać się na Kirku? No, whatever. - Słuchaj teraz uważnie. - powiedziałem przyciszonym głosem i zacząłem jej szeptać na ucho mój plan działania. - Okej? - zapytałem sie, po przedstawieniu wszystkiego.
- Jasne. - odpowiedziała z uśmiechem. - I dziękuję. - dodała. Zaczęliśmy nasze małe “przedstawienie”. Krok 1: stojąc koło kanapy, zachłannie się całujemy. Krok 2: Nie przerywając całowania, Melanie wskakuje na mnie i obwija nogi wokół mojego tułowia. Krok 3: Przechodząc koło Kirka i jego laski, kierujemy się w stronę sypialni. Oczywiście nie przestając się całować.
Będąc już na górze, wpadliśmy do mojego pokoju, a ja zakluczyłem drzwi. Brunetka się ode mnie okleiła i usiadła na łóżku.
- Izzy, nawet nie wiem jak ci dziękować... - zaczęła.
- Ehh.. Po prostu wyjaśnij mi dlaczego to robiłaś.. - tak, dokładnie. W tej chwili chcę tylko wyjaśnień.
- Ja wiem.. Zachowałam się jak idiotka.. Ale po prostu chciałam mu pokazać, że nie jestem jakąś sierotą i po tym jak mnie rzucił wcale nie zamierzam samotnie płakać nad butelką wina. - objaśniła mi wszystko. - No i muszę cię szczerze przeprosić.. - przerwała panującą ciszę.
- Ale przecież nie masz za co przepraszać. - od razu jej odpowiedziałem.
- Oj mam, mam.. Bo tak jakby cię wykorzystałam.. Ale jedno muszę ci przyznać. Całujesz niesamowicie. - powiedziała i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. - Wiesz Izzy.. Ja się chyba w tobie zakochałam.. - dodała, kiedy już się uspokoiliśmy i wbiła wzrok w podłogę. Podszedłem do niej powolnym krokiem, chwyciłem za podbródek i pocałowałem.
- Czyli to znaczy, że ja też ci się podobam? - zapytała, jeszcze niepewnie.
- Od zawsze. - odpowiedziałem.

Lindsay
To co się tu dzieje, to największa impreza jaka dotychczas odbyła się w Hell House. Na prawdę. Jeszcze nigdy nie było tu tyle ludzi! I szczerze mówiąc to trochę zaczynają mnie wnerwiać.. Dopero niecała godzina minęła, a wszyscy upici jak świnie jakieś. Spięta patrzyłam na centrum imprezy - salon, kiedy ktoś złapał mnie w talii.
- Kurwa mać, puszczaj mnie! - krzyknęłam przestraszona.
- Lindsay, uspokój się! - rozpoznałam głos Axla.
- Ehh, przepraszam, po prostu się przestraszyłam.. - odpowiedziałam, po czym obróciłam się do niego przodem i mocno się wtuliłam.
- Ej, co jest? Jakaś spięta jesteś.. - od razu wyczuł.
- Aż tak bardzo to widać? - zapytałam.
- Raczej czuć.. - powiedział i zaczął mi masować kark. - No to powiesz mi o co chodzi? - zapytał po chwili.
- Nawet sama nie wiem.. No bo, jest tu tyle ludzi, nikt się nie kontroluje, bo już za dużo wypili i.. - zaczęłam narzekanie, ale Axl mi przerwał.
- Kochanie, to przecież twoja impreza urodzinowa. Dlaczego nie usiądziesz i sama się nie napijesz? Patrz tylko na twoją siostrę.. - powiedział i wskazał na pół nagą Ann, tańczącą z Duffem na stoliku w salonie.
- Masz chyba rację.. - przyznałam mu w końcu.
- Oczywiście że mam! To twój wieczór, idź, napij się, strać nawet kontrolę. Baw się jakby nie miało być jutra! - wykrzykiwał Rudy,
- Axl, brałeś coś? - zapytałam się prosto z mostu.
- Coś.. - odpowiedział już ciszej, a ja głośno mlasknęłam i wywróciłam oczami. Nie lubiłam kiedy coś brał, choć robił to na prawdę rzadko. Ale może ma rację? Dlaczego zawsze się wszystkim przejmuję? Tak, to dobra rada, bawić się jakby nie miało być jutra!
- Chodź Axl, nie będziemy gorsi! - krzyknęłam i w jedną dłoń złapałam butlę wódki, po czym pociągnęłam wielkiego łyka z gwinta, a w drugą- rękę Rudzielca i pociągnęłam go w stronę salonu.
- Siemka ludzie! Suń się Ann, też chcę potańczyć! - krzyknęłam i wgramoliłam się na stolik. Nie mam pojęcia jak ten biedny mebel nas wytrzymał, ale właśnie tańczyliśmy na nim w czwórkę.
Wykonywałam różne, zapewne dziwne kroki w rytm muzyki, co chwilę popijając wódkę. Jak się bawić, to na maksa!

Melanie
Po pół godzinie siedzenia (i nie tylko..) w pokoju MOJEGO Izzy’ego, postanowiliśmy zejść na dół. Widok był dość niecodzienny. Wszyscy ludzi na różne sposoby ruszali się w rytm akurat lecących piosenek, każdy oczywiście z jakimś trunkiem w ręce. A na stoliku cztery tańczące osoby, które dopiero po chwili udało mi się zidentyfikować. Ahh, mam szalonych przyjaciół!
- Izzy, chodź zatańczyć! - krzyknęłam do szatyna stojącego na schodach.
- Ale ja nie tańczę.. - starał się wymigać. Bezskutecznie..
- Ale nie ma w ogóle o czym mówić, idziemy tańczyć i tyle! - pociągnęłam go za rękę w stronę tłumu.
- Ehh, no dobra, ale za chwilkę. Najpierw idę po coś do picia. - uwolnił się z mojej ściskającej dłoni i uciekł w stronę kuchni. Myślałam, że raczej nie wróci, ale jednak wrócił - z dwoma czerwonymi, papierowymi kubkami z jakimś alkoholem.

Steven
Zrobiłem sobie przerwę od tańca i poszedłem w kierunku tarasu, gdzie właśnie coś wciągali, ale zatrzymało mnie wołanie mojego imienia.
- Steven! Steveeen! - usłyszałem głos Sary.
- No co jest? - zapytałem tą piękność.
- Gdzie idziesz? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie.
- No na taras, bo tam chyba mają jakieś dragi. - powiedziałem zgodnie z prawdą i szeroko się uśmiechnąłem.
- Brzmi fajnie, idę z tobą! - krzyknęła i zarzuciła mi rękę na ramie.
- No okej! - odpowiedziałem, i chwytając ją w talii ruszyłem w stronę dworu. - Cześć ziomki! Podzielicie się towarem z gospodarzami tej wspaniałej imprezy? - dyplomatycznie zacząłem żulenie narkotyków.
- Eee.. No dobra, macie! Ja i tak muszę poszukać mojego misia polarnego. Chyba widziałem go w środku w środku. - powiedział jeden koleś.
- Ej, to ja ci pomogę! - dodała jakaś laska. Tak btw. to niezły ma tyłeczek!
- To ja też mogę, ale później pomożecie mi w poszukiwaniach mojego garnca złota. Ostatnio widziałem go u mnie w salonie. Wydaje mi się, że ten wredny elf mógł go ukraść! - powiedział ostatni z wciągających na tarasie, i takim sposobem zostaliśmy sami.
- No to co? Kreskę? - spytałem jakiejś zbyt cichej Sary.
- Aa, no tak, ale wiesz, to mój pierwszy raz.. - mówiła niepewnie. - A w sumie! Raz się żyje! - krzyknęła po chwili i rzuciła się na świeżo uformowaną kreskę. Ja uczyniłem to samo.
- Ale się świetnie czuję! - znów krzyknęła. - Chodź Steven, idziemy tańczyć. - i pobiegła w stronę salonu. Oczywiście pobiegłem za nią. - Steven! Steven! Steven! Steven! Weź mnie na barana! - wykrzyczała do mnie, kiedy staliśmy pośród innych tańczących.
- No dobra.. - zgodziłem się. - Wskakuj! - powiedziałem i kucnąłem tyłem do niej.Blondynka wgramoliła mi się na plecy, a ja wstałem.
- Łuuuuu! Ja latam! - krzyczała. Może danie jej dragów to jednak nie był najlepszy pomysł..  Chociaż z drugiej strony, jest teraz bardzo wesoła! A szczęście jest potrzebne w życiu przecież!

***

Ann
O kurwa! Moja głowa! Auaa! Chwila, chwila.. Dlaczego mam mokre stopy? Dlaczego czuję coś, jakby piasek? Dlaczego czuję delikatny wiatr? O co chodzi? - czyli pierwsze kilka myśli, które przeszło mi przez głowę zaraz po obudzeniu. Wszystkie idealnie przypasowane do sytuacji w jakiej się znajduję. Zaczęłam otwierać oczy, ale zaraz je zamknęłam, gdyż oślepiło mnie słońce. Nie no, serio, o co do cholery chodzi? - pytałam się w myślach, czując piasek w majtkach.. Nie fajne uczucie! Pomimo rażącego słońca jednak otworzyłam oczy, by sprawdzić sytuację. Powoli wstałam, w miarę możliwości otrzepałam się z piasku i rozejrzałam się wokoło. Co się wczoraj stało? Dlaczego nic nie pamiętam? Dlaczego wszyscy jesteśmy na plaży? - kolejny raz pytałam się w myślach, patrząc na masę, leżących na piasku ludzi. Gdzieś pośród nich zauważyłam tak dobrze mi znaną burzę loków, do której zaraz podbiegłam.
- Slash, wstawaj, dalej, obudź się! - zaczęłam go szarpać za rękę.
- No przecież nie śpię.. - odpowiedział od niechcenia i przewrócił się na brzuch. - Błee, co to do cholery jest?! - krzyknął i wstał jak poparzony, wypluwając piach z buzi. - Dlaczego jesteśmy na plaży? - zapytał, kiedy już skończył te swoje zabawne ruchy, mające na celu pozbycia się piasku z ubrań i włosów.
- Slash, uwierz mi, że sama chciałabym to wiedzieć. Wczoraj urwał mi się film, nie ma pojęcia co robiłam i dlaczego połowa imprezowiczów, włącznie z nami jest na plaży…
- Ehe, no dobrai. Ale chyba wypadało by obudzić chociaż resztę z naszej bandy i spierdalać stąd prostu do domu!
- Tak, masz rację.. Tyle tylko, że trzeba ich najpierw odszukać gdzieś na tej cholernej plaży!
- Widzę Stevena. O, i Axla tam dalej! - krzyknął po kilkunastu sekundowym rozglądaniu się.
- No dobra, to leć ich obudzić, a ja poszukam innych. - powiedziałam, i zaczęłam iść w przeciwnym kierunku. Zauważyłam Duffa, a zaraz obok jakąś wtulającą się w niego laskę. Chwilunia.. WTULAJĄCĄ SIĘ  NIEGO LASKĘ!
- Hej, ty!! - zaczęłam się drżeć, szybkim krokiem idąc w ich stronę. Nie będzie mi się jakaś dziunia do mojego faceta kleiła! - Hej, koniec spania! - krzyknęłam, znajdując się koło nich i kopnęłam ową dziewczynę w nogę.  Ta obróciła się na plecy i wydała z siebie głośne "Auuuć!" Dopiero teraz dostrzegłam, że to nikt inny jak Lizzy.- Lindsay? Co ty robisz z Duffem? Dlaczego spałaś wtulona w niego? Rządam wyjaśnień! - mówiłam szybko i donośnie.
- Ann? Dlaczego jesteśmy na plaży? - zapytała zaspana, chwytając się za głowę.
- Nie mam pojęcia.  A teraz odpowiedz na pytanie! - mówiłam wkurzona.
- Wierz mi lub nie, ale nie wiem.. Z wczoraj pamiętam tylko część wieczoru. Ale jestem pewna, że do niczego nie doszło!
- No dobra.. Wierzę ci..
- Cieszę się.  Nie wiesz gdzie jest Axl?
- Tam. - odpowiedziałam i wskazałam na Slasha budzącego właśnie Axla. Liz wstała i szybko poleciała w stronę swojego kochasia. Postanowiłam być miła, dla nadal śpiącego Duffa i obudzić go jakoś przyjemnie. Uklęknęłam więc przy nim i nachyliłam się, by go pocałować. Niestety to nie bajka “Śpiąca królewna” więc pocałunek nie zadziałał.
- Duff, wstawaj! - wcale nie krzyknęłam! Tylko donośnie i głośno wypowiedziałam. To podziałało. Blondyn wzdrygnął się i zaraz siedział koło mnie, wypytując dlaczego jesteśmy na plazy i co się wczoraj działo. Moja odpowiedź była oczywiście taka sama jak w innych przypadkach: Nie mam pojęcia, nic nie pamiętam.

***
No i jest następny rozdzialik ;)
Musze Wam szczerze powiedzieć, że bardzo przyjemnie mi się go pisało! Ale nie mam pojęcia jak wyszedł - i to jest właśnie Wasze zadanie: ocenić.
Czekam na komentarze ;)

P.S. Rozdział dedykuję Martynie McKagan, bo podczas czytania Twojego bloga wpadł mi do głowy jeden pomysł, który tu spisałam ;)