Hejka! Oto powróciłam i wstawiam nowy,beznadziejny
rozdział :D Łapajcie!:
A i właśnie, kochaniutcy czytelnicy, mam w ankiecie
13 głosów na tak, więc błagam -komentujcieeeee!
To taka satysfakcja, jak widzę komentarze! <3
Od razu chce się pisać :) Miłego czytania!
Axl
Zgubiłem Lindsay - nie miałem pojęcia gdzie pobiegła. Zmarnowany usiadłem na schodach jakiegoś budynku i zacząłem rozmyślać. Kurwa mać! Dlaczego musiała wejść w momencie, kiedy Michelle akurat mi dziękowała? To tylko przyjaciółka, ale moja Liz o tym nie wie... Ja pierdolę! Mam ochotę coś rozjebać! Kurwa, kurwa, kurwa! Muszę ją znaleźć!
Ruszyłem więc dupę i maszerowałem wzdłuż ulicy, rozglądając się w poszukiwaniu Lindsay, kiedy usłyszałem krzyk. Wiedziałem, że to była Liz, czułem to. Pobiegłem w stronę dźwięku i zobaczyłem ją i dwóch facetów. Jeden trzymał jej ręce, a drugi rozerwał jej bluzkę i się do niej dobierał. Wstąpiła we mnie taka siła, że mógłbym spierdolić na pieszo stąd do Nowego Jorku. Kopnąłem tego dobierającego się prosto w krocze, aż uklęknął, po czym dałem mu w mordę. Tak samo załatwiłem drugiego. Lindsay spojrzała na mnie przepraszającymi i całymi załzawionymi oczami, ale nic nie powiedziała. Ja też nic nie mówiłem, tylko mocno ją przytuliłem, po czym zdjąłem z siebie koszulę i ją okryłem. Ona mocno wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Była bardzo przestraszona. Wziąłem ją na ręce i poszedłem w stronę Hellhouse.
Duff
W czasie, kiedy Axl wyszedł, a Lindsay poszła go szukać, w domu zrobiła się mała imprezka. Ann zaprosiła Melanie i Kirka, więc James i Lars też wpadli. Slash poszedł po alkohol, więc trochę tego było, a Steven przyprowadził jakieś dziewczyny. Co dziwne, Ann wypiła najwięcej z nas wszystkich. Nawet Slash dzisiaj mniej wypił. Ale za to coś brał. Jak i reszta. Tylko ja i Ann nic nie wciągnęliśmy. Ona zawsze była przeciwnikiem drugów...
Siedzieliśmy na kanapie, razem z Izzy'm, Slashem, Stevenem i Melanie & Kirkiem, bo reszta imprezowiczów już sobie poszła.
- Ej Slash, a tak właściwie to co się stało z Jack'iem? - zapytała Ann.
- Całego wychlałaś! Teraz został tylko Nightrain i wódka! - odpowiedział z wyrzutem.
- Po pierwsze: oj tam, oj tam! Po drugie: nie piję sama! A po trzecie: nie chodziło mi o Jack'a Daniels'a, tylko o twojego węża.
- O żeś kurwa mać! Zapomniałem o nim przy przeprowadzce!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ten to ma kurwa pamięć! A był wtedy trzeźwy! No, chyba trzeźwy. Z nimi to zawsze można się pośmiać. Ale jakoś, jak na dzisiaj miałem ich dość. Najchętniej poszedłbym do pokoju, ale Ann coś nie chce. Ciągle powtarza, że dzisiaj ma ochotę się najebać do nieprzytomności. A ja kurwa nie wiem, o co chodzi! Wiem, że ona lubi wypić, ale żeby do nieprzytomności? Czuję się kurwa winny, a nic się między nami nie wydarzyło. Jak Ann już wytrzeźwieje, to z nią pogadam. A teraz nie pozostało mi nic innego, jak też się najebać.
- Widzę, że James i Lars gdzieś się ulotnili, to my też już pójdziemy. Dzięki za dobrą imprezkę, i Duff, ogarnij Ann, bo ona już mało kontaktuje. - oznajmiła Mel i wyszła z Kirkiem.
- Paaaa! - wykrzyknęła moja dziewczyna i wzięła się za otwieranie kolejnej butelki jakiegoś trunku.
- Ej dobra chłopaki, przypilnujcie Ann, ją idę się odlać. - wstałem i poszedłem do łazienki.
W czasie, kiedy Axl wyszedł, a Lindsay poszła go szukać, w domu zrobiła się mała imprezka. Ann zaprosiła Melanie i Kirka, więc James i Lars też wpadli. Slash poszedł po alkohol, więc trochę tego było, a Steven przyprowadził jakieś dziewczyny. Co dziwne, Ann wypiła najwięcej z nas wszystkich. Nawet Slash dzisiaj mniej wypił. Ale za to coś brał. Jak i reszta. Tylko ja i Ann nic nie wciągnęliśmy. Ona zawsze była przeciwnikiem drugów...
Siedzieliśmy na kanapie, razem z Izzy'm, Slashem, Stevenem i Melanie & Kirkiem, bo reszta imprezowiczów już sobie poszła.
- Ej Slash, a tak właściwie to co się stało z Jack'iem? - zapytała Ann.
- Całego wychlałaś! Teraz został tylko Nightrain i wódka! - odpowiedział z wyrzutem.
- Po pierwsze: oj tam, oj tam! Po drugie: nie piję sama! A po trzecie: nie chodziło mi o Jack'a Daniels'a, tylko o twojego węża.
- O żeś kurwa mać! Zapomniałem o nim przy przeprowadzce!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ten to ma kurwa pamięć! A był wtedy trzeźwy! No, chyba trzeźwy. Z nimi to zawsze można się pośmiać. Ale jakoś, jak na dzisiaj miałem ich dość. Najchętniej poszedłbym do pokoju, ale Ann coś nie chce. Ciągle powtarza, że dzisiaj ma ochotę się najebać do nieprzytomności. A ja kurwa nie wiem, o co chodzi! Wiem, że ona lubi wypić, ale żeby do nieprzytomności? Czuję się kurwa winny, a nic się między nami nie wydarzyło. Jak Ann już wytrzeźwieje, to z nią pogadam. A teraz nie pozostało mi nic innego, jak też się najebać.
- Widzę, że James i Lars gdzieś się ulotnili, to my też już pójdziemy. Dzięki za dobrą imprezkę, i Duff, ogarnij Ann, bo ona już mało kontaktuje. - oznajmiła Mel i wyszła z Kirkiem.
- Paaaa! - wykrzyknęła moja dziewczyna i wzięła się za otwieranie kolejnej butelki jakiegoś trunku.
- Ej dobra chłopaki, przypilnujcie Ann, ją idę się odlać. - wstałem i poszedłem do łazienki.
Steven
Ann nieźle się schlała, normalnie bardziej niż my. Gadała coś bez sensu, a my mieliśmy z tego niezły ubaw. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. W pewnym momencie wstała i zaczęła iść, a raczej zataczać się, w moją stronę. Usiadła twarzą do mnie, na moich kolanach i zaczęła się przystawiać, mamrocząc pod nosem.
- Duffy, chodźmy na górę, kochajmy się. - biedna, pomyliła mnie z Duffem. Reszta chłopaków wyła ze smiechu.
- Ann, nie jestem Duff! Złaź, twój chłopak jest w kiblu. Zaraz go zawołam i do ciebie przyjdzie. - tłumaczyłem blondynce.W sumie, to chętnie bym z nią poszedł, ale Duff by mnie zajebał. On to ma szczęście! Taką dziewczynę ma! Też bym, do jasnej cholery, chciał kogoś mieć. Najlepiej jakąś ładną blondynkę. Duffa coś długo nie ma, a Ann chyba nadal nie rozumie, że ja to Steven.
- Ej chłopaki, pomóżcie, a nie się śmiejecie! Ona się do mnie przystawia, a jak nas żyrafa zobaczy, to jeszcze sobie coś ubzdura i mi coś zrobi... - prosiłem. Slash więc ruszył szanowną dupę i zaczął odciągać ode mnie Ann.
- No Slash, co ty robisz?! Postaw mnie, chcę teraz potańczyć! - i zaczęła się kolejna faza. Podgłosiła muzykę, zdjęła koszulkę i zaczęła tańczyć na środku salonu. Mógłbym coś powiedzieć albo ją powstrzymywać, ale jakoś nam to nie przeszkadzało...
Ann nieźle się schlała, normalnie bardziej niż my. Gadała coś bez sensu, a my mieliśmy z tego niezły ubaw. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. W pewnym momencie wstała i zaczęła iść, a raczej zataczać się, w moją stronę. Usiadła twarzą do mnie, na moich kolanach i zaczęła się przystawiać, mamrocząc pod nosem.
- Duffy, chodźmy na górę, kochajmy się. - biedna, pomyliła mnie z Duffem. Reszta chłopaków wyła ze smiechu.
- Ann, nie jestem Duff! Złaź, twój chłopak jest w kiblu. Zaraz go zawołam i do ciebie przyjdzie. - tłumaczyłem blondynce.W sumie, to chętnie bym z nią poszedł, ale Duff by mnie zajebał. On to ma szczęście! Taką dziewczynę ma! Też bym, do jasnej cholery, chciał kogoś mieć. Najlepiej jakąś ładną blondynkę. Duffa coś długo nie ma, a Ann chyba nadal nie rozumie, że ja to Steven.
- Ej chłopaki, pomóżcie, a nie się śmiejecie! Ona się do mnie przystawia, a jak nas żyrafa zobaczy, to jeszcze sobie coś ubzdura i mi coś zrobi... - prosiłem. Slash więc ruszył szanowną dupę i zaczął odciągać ode mnie Ann.
- No Slash, co ty robisz?! Postaw mnie, chcę teraz potańczyć! - i zaczęła się kolejna faza. Podgłosiła muzykę, zdjęła koszulkę i zaczęła tańczyć na środku salonu. Mógłbym coś powiedzieć albo ją powstrzymywać, ale jakoś nam to nie przeszkadzało...
Duff
Wyszedłem z kibla, a tu, na samym środku salonu, tańczy Ann. I to nago! Znaczy w samych spodniach.
- Ann, co ty robisz?!
- A tańczę! Jak przed chwilą chciałam się z tobą kochać, to mi mówiłeś, że nie jesteś Duff!
- Co?! - rzuciłem zabójcze spojrzenie na chłopaków, ale nawet tego nie zauważyli, bo wgapiali się w biust mojej kobiety. - Tylko się nie poślińcie! - powiedziałem do nich z przekąsem. Ale nadal żadnej reakcji. Nie pozostało mi nic innego, jak zasłonić Ann. Bo nie ma to jak mój refleks. Już się brałem za zakładanie na nią koszulki, kiedy upadła. Aż się przestraszyłem
- Ann, nic ci nie jest?
- Nie, nic mi nie jest! Za dużo się kreciłam... Tooo... Idę spać! Paaaa!
Poczłapała po schodach na górę.
- Ej, o co chodziło Ann z tym, że mówiłem, że nie jestem Duff? - cisza - Ej, słyszycie mnie?
- No słyszymy. - odpowiedział Steven.
- No to?
- No więc, Ann dużo wypiła i jak sobie poszedłeś, to mnie z tobą pomyliła i się przystawiała.
- Więc kazaliście jej tańczyć?
- Nie no, Slash ją ode mnie odciągnął, to stwierdziła, że ma ochotę potańczyć i zaczęła tańczyć. Cała historia.
- Aha. A co z Axlem i Lindsay? Nadal ich nie ma?
- Nie.
I jak na zawołanie, właśnie weszli do domu.
- No nareszcie! Co się z wami działo? - zawołał Steven.
- Zamknij się debilu, Lindy przysnęła! Idę ją zanieść do pokoju i zaraz pogadamy. - szepnął rudzielec i polazł do góry. Po chwili zszedł.
- No to co się stało, że musiałeś przynieść tutaj Liz? Też za dużo wypiła, tak jak Ann?
- Co? Nie, Lindsay nic nie piła. Taka głupia sytuacja była...
- Gadaj, przecież mamy czas...
Wyszedłem z kibla, a tu, na samym środku salonu, tańczy Ann. I to nago! Znaczy w samych spodniach.
- Ann, co ty robisz?!
- A tańczę! Jak przed chwilą chciałam się z tobą kochać, to mi mówiłeś, że nie jesteś Duff!
- Co?! - rzuciłem zabójcze spojrzenie na chłopaków, ale nawet tego nie zauważyli, bo wgapiali się w biust mojej kobiety. - Tylko się nie poślińcie! - powiedziałem do nich z przekąsem. Ale nadal żadnej reakcji. Nie pozostało mi nic innego, jak zasłonić Ann. Bo nie ma to jak mój refleks. Już się brałem za zakładanie na nią koszulki, kiedy upadła. Aż się przestraszyłem
- Ann, nic ci nie jest?
- Nie, nic mi nie jest! Za dużo się kreciłam... Tooo... Idę spać! Paaaa!
Poczłapała po schodach na górę.
- Ej, o co chodziło Ann z tym, że mówiłem, że nie jestem Duff? - cisza - Ej, słyszycie mnie?
- No słyszymy. - odpowiedział Steven.
- No to?
- No więc, Ann dużo wypiła i jak sobie poszedłeś, to mnie z tobą pomyliła i się przystawiała.
- Więc kazaliście jej tańczyć?
- Nie no, Slash ją ode mnie odciągnął, to stwierdziła, że ma ochotę potańczyć i zaczęła tańczyć. Cała historia.
- Aha. A co z Axlem i Lindsay? Nadal ich nie ma?
- Nie.
I jak na zawołanie, właśnie weszli do domu.
- No nareszcie! Co się z wami działo? - zawołał Steven.
- Zamknij się debilu, Lindy przysnęła! Idę ją zanieść do pokoju i zaraz pogadamy. - szepnął rudzielec i polazł do góry. Po chwili zszedł.
- No to co się stało, że musiałeś przynieść tutaj Liz? Też za dużo wypiła, tak jak Ann?
- Co? Nie, Lindsay nic nie piła. Taka głupia sytuacja była...
- Gadaj, przecież mamy czas...
-
To najpierw mi czegoś polejcie!
No
i zaczęło się ponowne picie. Axl gadał o wszystkim, od czasu
kiedy wyszedł z Hellhouse, później my opowiadaliśmy o tym, co się
tu działo. Wiewióra miał niezły ubaw. Piliśmy, aż nie skończyły
się wszystkie trunki i poszliśmy spać. Znaczy, kto poszedł, ten
poszedł - Slash spał na dywanie, a ja zasnąłem na kanapie.
Stevenowi i Axlowi udało się wleźć na górę, a Izzy gdzieś
wyparował.