czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 17

Dobra, ten rozdział jest do dupy... Tak mi się przynajmniej wydaje,
choć to Wy macie oceniać, więc zapraszam do komentowania :)
Ale uwierzcie mi, że miliard razy go czytałam i poprawiałam,
a wyszedł jak wyszedł.. . No cóż, miłego czytania :D


Duff
Polazłem do tego sklepu, kupiłem chyba z 10 batonów czekoladowych i wracałem do Hellhouse cały wesoły, że dziewczynki będą zadowolone, z tego, że ich wujek tak się poświęcił i leciał do sklepu specjalnie po słodycze dla nich. Wchodząc słyszałem jakieś śmiechy. Poszedłem do salonu, i zastałem dość dziwny widok. Ali z Liv siedziały nadal na tym samym fotelu, uśmiechnięte od ucha do ucha, jakieś takie wyciszone; Ann siedziała na kolanach Hudsona i śmiała się wniebogłosy, a chłopacy mieli z niej polewkę.
- Ej, co jest? - zapytałem dość zdziwiony.
- Daliśmy twojej dziewczynie skręta, i nieźle zadziałał... - powiedział Slash.
- Co? Ann, wszystko w porządku? - zapytałem, bo jakoś dziwnie oddychała.
- Aaaa, Duff! - rzuciła mi się na szyję, nadal się śmiejąc. - Ten dom jest taki piękny, ulica też, i ta kanapa, i telewizor, i w ogóle wszystko, cały świat jest piękny! - krzyczała, wciąż się śmiejąc.
- Emm, okej... - never again! Nigdy nie dostanie żadnego skręta, źle to na nią działa! Krzyczy, śmieje się, plecie różne głupoty i buzia jej się nie zamyka... Teraz chodziła po kuchni i podziwiała, jakie to piękne są szafki i zlew, czajnik, itd. - Ej, chwila, chłopaki, a co się stało Alicii i Liv?
- To samo... - tym razem odrzekł Izzy.
- Daliście im skręta?
- No, zaczęliśmy sobie palić i one powiedziały, że też coś takiego chcą, no to im daliśmy - wyjaśnił Saul.
- Kurwa, nawet na chwilę was z dziećmi nie można zostawić!
- O jejuu, nie wkurzaj się, tylko lepiej idź ogarnij Ann, bo to dziwnie na nią podziałało. - odpowiedział Adler, wskazując na moją dziewczynę, która właśnie nalała sobie wody do  miski i piła z niej w taki sposób jak psy...
- Kochanie, chce ci się pić? - zapytałem, podchodząc do Ann.
- Nie, ale sprawdzam, jak to jest być psem!
- Aha, dobra... - w takim stanie to chyba jeszcze nigdy nie była. Ma totalny odlot! - To może teraz sprawdzisz, jak to jest być niedźwiedziem, który hibernuje zimą? Musisz tylko iść do naszego pokoju, położyć się do łóżka i zasnąć. To jest na prawdę super! - gadałem jak do dzieciaka, ale byłem już trochę przyzwyczajony, w końcu od dość długiego czasu mieszkam ze Stevenem, a on ma różne odpały.
- Jasne! - i poleciała do pokoju.
- Ani kurwa na chwilę zostawić nie można... - gadałem, kręcąc głową z niedowierzeniem i patrząc na chłopaków, którzy oglądali MTV.
Lindsay
Poszliśmy z Axlem do jakiegoś hiszpańskiego baru (no nic dziwnego, w końcu jesteśmy w Hiszpanii...) i zaraz po wejściu do niego, Rudzielec mnie opuścił - zauważył flippera The Rolling Stones... Zamówiłam 2 piwa i do niego poszłam.
- Ja wiem, zostawiłem cię zaraz po wejściu, ale uwielbiam flippery, więc daj mi kilka razy zagrać, proszę! - i słodko się uśmiechnął. Nie dało się odmówić.
Tak nam minęło popołudnie i część wieczora, później udaliśmy się do hotelu. W pokoju Axl zaczął coś mówić, ale nagle przerwał, podbiegł do stolika, wziął kartkę i długopis i zaczął pisać. Spojrzałam się na niego, chyba w dość dziwny sposób, bo od razu zaczął się tłumaczyć.
- Wiem, że to było dziwne, ale bardzo długo myślałem nad tekstem piosenki dla Michelle i właśnie wpadła mi do głowy, więc żeby nie zapomnieć, od razu to zapisałem. - tłumaczył się, machając kartką.
- Okej, to sobie pisz, a ja idę wziąć prysznic.
Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż, przebrałam się, a kiedy wyszłam, Axl siedział w dokładnie taki sam sposób i ciągle pisał. A myślałam, że spędzimy jeszcze pozostałą część wieczoru razem... A z reszta, whatever, i tak jestem bardzo zmęczona, nie będę się prosić o pogawędkę...

***

Przebudziłam się ok. 4 nad ranem, a Axl nadal siedział w tym samym miejscu i pisał.
- Wiesz, normalnie mi się płakać chcę, jak tak na ciebie patrzę! Podkrążone i zaczerwienione oczy, taki zmarnowany... Siedzisz tak całą noc i nie myślisz o mnie, tylko o Michelle, a przecież to są nasze wakacje! - powiedziałam z wyrzutem, stawiając nacisk na ‘nasze’.
- Ej nie no, nie płacz, przecież cię kocham! I myślę o tobie! Właśnie, to jest to! - było miło, kiedy tak o mnie mówił, ale ‘właśnie, to jest to’ wszystko zepsuło...
- Co jest co?
- Wpadł mi do głowy pomysł na kolejną piosenkę! A tak właściwie to dwie, bo te teksty jakoś mi się nie komponują...
- No dobra, jak chcesz, w takim razie idę spać dalej... - łudziłam się, że może przeprosi i zabierze mnie na wschód słońca na plażę, ale nie to nie. Jak mu tak dobrze idzie, to niech sobie pisze, ja w takim razie wolę się wyspać, niż oglądać jakieś głupie słońce...

Ann
Obudziłam się w nocy, i jakoś nie pamiętałam nic z wieczoru, taka pustka. Wiem tylko, że spędziłam miłe popołudnie z Sarhą, a jak wróciłam do domu to się o coś wkurzałam na chłopaków. Po cichu wygramoliłam się z łóżka i zeszłam na dół, by się napić.
- O hej, jeszcze nie śpisz? - zapytałam Slasha, który siedział na kanapie, pogrywając na gitarze.
- A, jakoś nie mogę... - odpowiedział łagodnie, nie przestając grać. Tak btw. lubiłam kiedy mówił w ten sposób... Przysiadłam się do niego.
- Em, Saul, mógłbyś na chwilkę przestać grać i powiedzieć mi, dlaczego nie pamiętam nic z wieczoru?
- Okej. No więc, od czego by tu zacząć, wróciłaś z pracy i zaczęłaś na nas krzyczeć, bo... - tu przerwał - no mniejsza dlaczego. I wtedy powiedziałem, żebyś się wyluzowała i dałem ci skręta. I po nim ci trochę odbiło.
- Co?!
- Ciiii! No było dokładnie tak jak mówię i nawet się przyznałem, że to ja oferowałem ci zielsko, widzisz jaki dobry jestem.
- No faktycznie, taki dobry, że dałeś mi zioło... A w jaki sposób ja to spaliłam? Bo na pewno nie z własnej woli, przecież wiesz, że zawsze byłam przeciwna dragom.
- Yym, no po pierwszym zaciągnięciu sama chciałaś palić dalej, tak jakoś...
- No nieważne, idę spać, dobranoc! A tak w ogóle to która jest godzina?
- 2:13, dobranoc!

NASTĘPNEGO DNIA:

Dzisiaj w pracy jest trochę nudno, rzadko ktoś przychodzi… Jutro mam moją pierwszą sesję, jest ona robiona dla jakiegoś magazynu, a tematyka to ‘W mieście’. Cieszę się jak zwariowana, ciągle o tym gadam, Sarha chyba już słuchać nie może… No cóż. W końcu wyciągnęłam od chłopaków informacje, na temat tego, co się wczoraj stało. Znaczy kompletne informacje. Chyba muszę zainwestować w koszulkę z napisem “Geniusz zła”, pasowałaby! W każdym razie, uwielbiam tą pracę, płacą mi za to, że całą zmianę gadam z przyjaciółką i tylko czasami muszę coś doradzić lub cyknąć zdjęcie, genialne!
Nareszcie wybiła 14.00, przebrałam się i leciałam do domu. Do domu dosłownie wpadłam, bo wchodząc potknęłam się o próg.
- Jaki piękny dzień, prawda? - zapytałam, wchodząc do salonu. Chłopacy, tj. Steven, Slash i Duff oglądali jakiś mecz.
- Zioło jeszcze działa? - zapytał niższy blondas. - Taka wesolutka jesteś i znowu wszystko jest piękne…
- Co? - nie ogarnęłam o co mu chodzi z tym, że wszystko jest piękne. No nie ważne… - Nie, po prostu jestem podekscytowana, bo jutro mam moją pierwszą, profesjonalną sesję i na dodatek moje zdjęcia znajdą się w jakimś czasopiśmie!

- To ty jesteś modelką? - zdziwił się Stev.
- Nie, mówiąc moje zdjęcia, miałam na myśli, że mojego autorstwa. - typowy Steven - Ej, chwilunia, gdzie się podział Izzy, a co ważniejsze, gdzie do cholery są Alicia i Liv?

4 komentarze:

  1. Jezu, jakie zajebiste *o* Co ty pieprzysz,że beznadziejne ? Przyjebać Ci kochana, abyś tak więcej nie mówiła ? :D
    Matko nie wyrabiałam z tego " Wszystko jest piękne" xD Tarzałam się po ziemi, przyleciał mój brat i stwierdził, że jestem nienormalna ;D (ale w sumie to jest wszystkim wiadome)
    Szkoda mi troszkę tego wieczoru Axl'a i Linsday.
    Dziewczyna miała takie nadzieje, a rudy pisał piosenki xD
    Czekam na kolejny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję Ci! <3 Tak mnie na duchu podtrzymujesz!

      Usuń
  2. To ja powtórzę pytanie, które mnie męczy - Gdzie do cholery są Alicia i Liv?!? A tak z innej beczki, rozdział jak zawsze świetny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy ;3

    http://shelovedhimyesterday.blogspot.com/2013/08/rodzia-6.html

    OdpowiedzUsuń