wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 16

No to proszę, oto nowy rozdział :) Wyszedł nawet długi, mam nadzieję, że też całkiem znośny.
Aha, i w ankiecie mam już 27 odpowiedzi, z czego jestem meeega zadowolona, tylko błagam, błagam, błagam, błagam, komentujcie! To na prawdę dodaje mnóstwo energii do napisania następnych i przynajmniej znam Waszą opinię, wiem co mam poprawiać, a czego nie zmieniać, o czym więcej pisać, itd.
Miłego czytania!

Lindsay
Wstaliśmy koło 10 rano i zaraz poszliśmy na plażę. Oj, jak ja kocham plażę! Piasek, słońce, ten specyficzny zapach wody. Rozłożyłam ręcznik i zaczęłam się opalać.
Axl nie opuszczał mnie ani na krok. Kiedy znudziło mi się opalanie, przechadzaliśmy się brzegiem morza albo pływaliśmy. Po południu poszliśmy do jakiejś knajpki przy plaży. Zamówiłam sobie jakieś hiszpańskie piwo i kalmara, a Rudzielec rybę z frytkami i to samo piwo. Bez przerwy mi się przyglądał.
- O co chodzi? – zapytałam, bo nie wiedziałam o co biega, ciągle się na mnie gapił.
- O nic, po prostu cię kocham.
- Ooh, ja też cię kocham. I dziękuję! Dziękuję za wszystko! – połączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Przynieśli nasze zamówienia, szybko zjedliśmy i wracaliśmy do hotelu, kiedy zatrzymała nas jakaś dziewczyna.
- Jesteś Axl Rose, prawda? Axl Rose z Guns n’ Roses! Widziałam was w Trobadourze w Los Angeles! Dasz mi autograf? Proszęę!
- Aa, jasne! – Axl chyba trochę się zdziwił, ale chętnie podpisał się dziewczynie w notesiku. I poszliśmy dalej.
- No Axl, gratuluję, to twoja pierwsza fanka prosząca o autograf!
- Ha, no właśnie! Ale jazda! Jestem sobie w Hiszpanii i jakaś dziewczyna z Los Angeles mnie prosi o autograf! Normalnie niesamowite!
- Dobra dobra, spokojnie bo za chwilę mi tu na zawał zjedziesz! – uśmiechnęłam się.
- To co, trzeba to uczcić, co? – zapytał Axl i pociągnął mnie w stronę baru.
Ann
Wczoraj Liz z Axlem wylecieli. No, nawet nie wiem gdzie, bo Lizzy nie zdążyła mi powiedzieć, ale mam nadzieję, że zadzwoni. Albo może ja powinnam zadzwonić? Nie, pewnie relaksują się z Rudym, nie będę im przeszkadzać. Jak będzie chciała to zadzwoni. Hmm, po co ja tyle o tym myślę, przecież Lindsay jest dorosła, jak zadzwoni to zadzwoni, jak nie to nie. Ja i tak mam dużo roboty przy tej bandzie dzikusów. A tak swoją drogą, bardzo leniwe te dzikusy. Na schodach od wczoraj jest straszny syf, a oni nie raczą po sobie posprzątać - z tego co widzę, leżą tam jakieś stringi którejś z dziwek, które wczoraj nas odwiedziły, kilka butelek i puszek, jakaś stara kanapka, kawałek pizzy i... zużyty kondom - fuuj!
- Chłopaki, może byście posprzątali to, co zostawiliście na schodach?
- Późnieeej! - odpowiedzieli chórkiem.
- Ale to leży tam od wczoraj, kiedy według was nastąpi to 'później', hmm?
- Później, znaczy nie teraz... - genialne wyjaśnienie Loczka.
- Nie, tak się bawić nie będziemy, albo posprzątacie to teraz, albo zrobię wam przymusowy post od alkoholu, papierosów i dragów! - hehe, szantaż najlepszy! Od razu ruszyli dupska z kanapy i zaczęli to ogarniać. Muszę tak częściej robić, a nie prosić i błagać, zanim za cokolwiek się zabiorą. Heh, Ann - geniusz zła, brzmi ładnie! No, teraz i tak nie jest najgorzej, bo staram się pilnować, żeby nie roznieśli domu, ale co będzie, jak pójdę do pracy? A to nastąpi już jutro... Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej raczej nie za bardzo - skończy się lenistwo, będzie trzeba codziennie wcześnie wstawać, robić imprezy tylko w weekendy... Nie no, z tymi imprezami to tylko żartowałam, po prostu będę musiała pić mniej niż dotychczas albo chociaż mniej niż ostatnio, czyli przedwczoraj... Przynajmniej to fajna praca i wiąże się z moją pasją, gorzej by było, gdybym miała na przykład tańczyć na rurze w tych różnych klubach, które to tak często odwiedzają chłopaki... Znaczy nie Duff i Axl, przynajmniej z tego co mi wiadomo...
Chłopcy posprzątali i wrócili do jakże ważnego zajęcia, jakim było oglądanie telewizji. Tak w sumie to ja nie lepsza, też dzisiaj tylko siedzę i plaszczę tyłek na kanapie, wgapiając się w ekran. No cóż… Właśnie leciał jakiś horror o tytule 'Cicha noc, śmierci noc'. Nie ma to jak latem puszczać horror, w którym mordercą jest ktoś przebrany za Świętego Mikołaja... W pewnym momencie zadzwonił telefon, przerywając ciszę. Już chciałam wstać, ale Slash zrobił to pierwszy, normalnie się zdziwiłam.
Slash
Zadzwonił telefon, to się ruszyłem, żeby uniknąć darcia mordy ze strony jakże kochanych przyjaciół. A poza tym wkurwiał mnie ten dzwonek.
- Halo?
- Slash, to ty?
- Tak, a kto mówi?
- Z tej strony Steven Tyler. Mam do ciebie prośbę stary, mógłbyś się przez najbliższy tydzień zająć dwójką dzieci? Taka wiesz, przyjacielska prośba, w zamian mogę ci na przykład załatwić kilka nowych gitar, albo co tylko będziesz chciał. - i tu pewnie by się ktoś zdziwił, że do mnie dzwoni sam Steven Tyler. Ale nie ma w tym nic dziwnego, kiedyś się poznaliśmy na imprezie, a nawet kilku i tak się jakoś zakumplowaliśmy... Oto cała historia.
- No dobra, ale ile mają lat i w ogóle może byś coś więcej powiedział...
- Okej okej, a więc chodzi o to, żebyś przez tydzień zaopiekował się moją córką Liv i jej najlepszą przyjaciółką Alicią, bo muszę, razem z rodzicami Alici wyjechać na tydzień. Mają po 8 lat.
- To poczekaj chwilkę. - położyłem słuchawkę na blacie i zawołałem Ann. Szybko przyszła. - Słuchaj Ann, nie byłoby to problemem, gdyby przez najbliższy tydzień zamieszkały u nas dwie dodatkowe osoby? - uśmiechnąłem się słodko. Ann się zgodziła. - Okej Steven, nie ma problemu.
- Dzięki stary, mam u ciebie dług. Będę za pół godziny. Dzięki wielkie! - i się rozłączył. Chyba byłem ostatnią deską ratunku, bo strasznie się ucieszył. No, mniejsza o to. Wziąłem butlę Daniels'a i wróciłem do oglądania filmu. Siedzieliśmy na kanapie, wgapiając się w ekran i nawet wciągnęliśmy się w akcję. Pół godziny minęło szybko i akurat w strasznym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Steven ze strachu przytulił się do McKagana.
- Ej Steven, może odkleiłbyś się od mojego faceta, co? - zapytała Ann, śmiejąc się.
- A ta, jasne... - odpowiedział Dywan, dość przestraszony. Przez tą butelkę Daniels'a i to, że wciągnąłem się w film, na śmierć zapomniałem, że Tyler miał przyjechać, więc Ann wstała otworzyć drzwi.
- Stte-ste-Steven Tyler? - nie dowierzała.
- Ta-ta-tak to ja. - śmiał się z niej. - No także tu są dziewczynki, to ich rzeczy. Miłego tygodnia, pa! - wrzucił torby, wepchnął Liv i Alicię do korytarzyka przy wejściu i pobiegł do auta. Ann chyba wciąż nie do końca mogła uwierzyć, że to był właśnie prawdziwy Steven Tyler i stała z dziwną miną przy drzwiach. Chyba tylko ona nie wiedziała, że w miarę dobrze znamy się z Tyler'em. Dokładnie, nie tylko ja, reszta też.
Ann
No normalnie nie mogłam uwierzyć. Dzień jak co dzień, otwieram komuś drzwi wieczorem, a tu Steven Tyler!
- Ymm, dobra, Saul, możesz mi to wszystko wyjaśnić? - zapytałam, kiedy ułożyłam sobie wszystko w głowie.
- No co, przecież pytałem się czy mogą u nas dwie dodatkowe osoby mieszkać przez tydzień...
- Ta, ale mogłeś powiedzieć, że to dzieci, tym bardziej, że to córki samego Stevena Tylera! A w ogóle to skąd się znacie?
- No więc, znamy się z kilku imprez. A tak w gwoli ścisłości, tylko Liv jest córką Tylera, Alicia to córka jego przyjaciół...
- Okej, a która to która?
- Ja to Liv! - krzyknęła mała brunetka, podnosząc do góry rękę, w której trzymała lalkę, o kolorze włosów dokładnie takim samym jak jej.
- A ja to Alicia! - krzyknęła blondynka, unosząc rączkę z lalką, też blondynką.
- Okej, to może ja wam teraz przedstawię nas. - dziewczynki podeszły bliżej do mnie - Tam, na fotelu siedzi wujek Izzy, później taki blondyn na kanapie to wujek Steven, obok niego siedzi wujek Duff, a tutaj stoi wuja Slash. A ja jestem ciocia Ann. - zmierzyły wszystkich wzrokiem. - To co dziewczynki, może chcecie coś do picia albo do jedzenia?
- Ja bym chciała soczek! - powiedziała Alicia.
- To ja też! - dodała Liv.
- Okej, to może zostańcie tutaj z wujkami, a ja wam pójdę po soczek... - poszłam do kuchni, zastanawiając się, czy mamy sok, czy nie. Na całe szczęście w lodówce stały dwa katony pomarańczowego. Wyjęłam szklanki, zalałam je sokiem i wróciłam do salonu. Slash wygłupiał się z Liv, a Duff bawił się lalkami z Alicią. Słodko to wyglądało! Teraz zrozumiałam, że chcę mieć dzieci z Duffem. Znaczy nie teraz, ale kiedyś na pewno. Jak już będziemy starsi, Gunsi odniosą sukces i przede wszystkim, kiedy będziemy mieli warunki, by wychowywać dzieci. Tak właśnie wyobrażam sobie przyszłość - trójka dzieci, dwie dziewczynki i chłopczyk. Dobra, rozmarzyłam się, a dziewczynkom pewnie chce się pić.
- Liv, Ali, macie tutaj soczek pomarańczowy. - postawiłam szklanki na stoliku, przed kanapą.
- Jeej, soczek! - wykrzyknęły radośnie i chwyciły za szklanki, uspokajając się.
- Co Duff, widzę że Ci się spodobało bawienie lalkami? - zapytałam żartobliwie, widząc jak blondas trzyma dwie laleczki w rękach.
- No wiesz, lubię dzieci.
- Aha. To super, bo będziesz się nimi zajmował codziennie, gdyż ja od jutra idę do pracy. Nie będzie picia, spania do 14, ani innych tym podobnych… - uśmiechnęłam się złowieszczo. Duff zrobił smutną minkę.
- Ale, że w ogóle picia? Cały tydzień? No proszę cię kochanie moje!
- No dobra, będziesz mógł pić, ale dopiero wieczorami i mało.
- Ale no…
- Duff, daj spokój, bo się rozmyślę i nie będziesz mógł w ogóle… - kolejny dobry przykład, na to, że jednak jestem mistrzem zła. No, ja po prostu stawiam na swoim. Przysiadłam się na kanapę, dziewczynki skończyły pić i przysiadły się do nas.
- To co małe, chyba pora spać, co? – raczej oznajmiłam, niż zapytałam, bo na zegarku pojawiła się 23.00, i widziałam, że już trochę mrużyły oczy. – A więc chodźcie za mną, pokażę wam, gdzie macie pokój. – Wzięłam ich torby i zaprowadziłam na górę, do pokoju Axla i Liz. One szybko się przebrały i wskoczyły pod kołdrę. Poczekałam chwilę aż zasnęły i po cichutku wyszłam z pokoju.
- Jakie one słodkie! – stwierdziłam, wchodząc do salonu.
- Fakt, są świetne. – przyznał Duff. – To co, siadaj oglądamy ten film do końca.
- Nie Duffy, ja idę spać, bo jutro nie wstanę, a raczej nie wypada spóźnić się w pierwszy dzień…
- Dobra, to idę z tobą.
- Jasne jasne, spać… - zaczął przedrzeźniać Slash.
- Tak Saul, spać! Jak chcesz, to możesz, no nie wiem, stać pod drzwiami, to usłyszysz, że tylko śpimy! – nie wiem po co to powiedziałam, ale jak chce, to niech podsłuchuje…
- Wystarczy, że siedzę u mnie w pokoju, ściany są na tyle cienkie, że wszystko słychać, także wiem, jak kończy się większość waszych wieczorów…
- Dobra, weź się zamknij, po prostu zazdrościsz… - odparł McKagan.
- A teraz dobranoc! – wykrzyknęłam i pociągnęłam blondyna za sobą. Przebraliśmy się, położyliśmy się i szybko zasnęłam, to wszystko. Przysięgam!


NASTĘPNEGO DNIA


Obudziłam się ok. 6.30, czyli idealnie tak jak chciałam. Ja to mam wyczucie! No dobra, budzik mnie obudził… No, whatever. Uszykowałam sobie ciuchy, pobiegłam z nimi na dół, do łazienki, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i polazłam do kuchni. Szybko zrobiłam dwie kanapki i kawę, zjadłam, wypiłam i już chciałam wychodzić, kiedy pomyślałam, że powinnam zrobić śniadanie reszcie, bo znając ich, to dziewczynki by głodowały przez cały dzień, a oni tylko by pili… Szybko zrobiłam górę kanapek, postawiłam na stoliku w salonie, a na samym szczycie zostawiłam karteczkę.
Do ‘Świata-Foto’ maszerowałam jakieś pół godziny, na zaplecze weszłam dokładnie o 7.55. Przywitałam się z nowym szefem, Lewis’em, on wyjaśnił mi, co dokładnie mam robić i dał mi plakietkę, na której pisało ‘Ann Brownstone, fotograf.’, i widniało logo ‘Świata-Foto’.  Poznałam też menadżerkę owego sklepu, nazywała się Sarah Brenth, 19 lat, urodziła się w Kanadzie, ale w wieku 2 lat, na stałe przeprowadziła się z rodzicami do Los Angeles. Straciła ich, gdy miała 17 lat, matka zmarła na raka płuc, a ojciec kilka godzin później miał wypadek samochodowy. Opowiedziała mi to wszystko przez pierwszą godzinę w pracy, później przyszli moi pierwsi klienci. Chcieli, abym robiła zdjęcia na ich ślubie, który zaplanowali na 1 czerwca, czyli najbliższą sobotę. Cieszę się jak opętana, będę fotografem na czyimś ślubie, yay! Przez większość czasu gadałam z Sarhą (wiem, że raczej się tak nie odmienia, ale cóż, ja właśnie tak będę :p – przyp. Aut.), kilka razy przyszli klienci, dwa razy robiłam zdjęcia paszportowe i umówiłam się na kolejną sesję - tym razem miały to być zdjęcia do jakiegoś magazynu. I znów yay! Zmianę skończyłam o 14.00 i chciałam iść prosto do domu, ale zatrzymała mnie Sarah.
- Hej, może poszłybyśmy na mrożoną kawę? Lepiej się poznamy i w ogóle…
- Jasne! – od razu się zgodziłam, w końcu nic nie stało na przeszkodzie. Choć trochę martwiłam się o Liv i Ali, no, z chłopakami nigdy nic nie wiadomo…


Duff
Obudziłem się, a Ann nie było już przy mnie. Nic dziwnego, była 12.00. Ubrałem się i zszedłem na dół. Na stole, w salonie stał stos kanapek, a na górze leżała karteczka z napisem ‘Smacznego! Tylko pamiętajcie, żeby podzielić się z dziewczynkami. ~ xoxox Ann.’ No to warto by obudzić resztę, bo później będą się fochać, że na pewno zjadłem więcej, niż oni... Przeszedłem się więc po pokojach, waląc metalową łyżką o patelnię - najlepszy sposób na obudzenie. Liv i Alicii nie musiałem budzić, bo wstały wcześniej i bawiły się grzecznie lalkami w swoim pokoju.
- Chodźcie na śniadanie lejdis, mam nadzieję, że lubicie kanapki...
-A wy co, nie jecie? - zapytałem, zdziwiony, że kanapki są jeszcze nie ruszone.
- Jemy, tylko co? - zadał genialne pytanie Steven.
- No, może tą górę kanapek, która stoi o tu na stoliku? - zapytałem ironicznie, wskazując na talerz ze śniadaniem. Ta, Stevenek chyba wciąż był pod wpływem, źrenice miał małe i nie do końca kojarzył, a poza tym uśmiech mu z gęby nie schodził... No, to ostatnie to raczej nie efekt jakiś narkotyków, to jego stała cecha, ale mniejsza o to...
- Tylko Steven nie ogarnął, my po prostu czekaliśmy na ciebie i dziewczynki, bo przeczytaliśmy tamtą kartkę na górze... - wyjaśnił spokojnie Izzy.
- To co, można już jeść? - zapytał zniecierpliwiony Slash.
- Można, smacznego więc! - odpowiedziałem i wygłodniali rzuciliśmy się na talerz. Kanapki zniknęły w góra pięć minut.
- Najedzone? - zapytałem Ali i Liv, które siedziały razem na fotelu.
- Tak, tylko ja to bym coś słodkiego jeszcze zjadła... - powiedziała niepewnie Liv.
- No ja to w sumie też... - dodała Alicia
- Coś słodkiego... - myślałem na głos - raczej tu nic nie mamy, ale jeśli chwilę poczekacie, to pójdę do sklepu i wam coś kupię. Zgoda?
- Zgoda! - odpowiedziały radośnie dziecinki i zaczęły oglądać telewizję. Wziąłem jakieś pieniądze, które leżały na blacie w kuchni i wyszedłem z Hellhouse.


Ann
Wypad z Sarhą był udany, praktycznie ciągle się śmiałyśmy. Na prawdę ją polubiłam i sądzę, że mogę ją już określić mianem przyjaciółki. Nie chciało mi się iść pieszo, więc spod kawiarenki zamówiłam sobie taksówkę. Szybko dojechałam do domu, ale widok, który tam zastałam raczej nie był najlepszy. Duffa nigdzie nie było, Steven spał pod telewizorem, Slash siedział z Izzy na kanapie i śmiali się wniebogłosy, ale najgorszy był powód, z którego się śmiali - Liv siedziała z Alicią na fotelu, a w buziach miały jointy.
- Boże, dziewczynki, skąd wy to macie? - podbiegłam do nich i wyrwałam im skręty z buzi.
- Boo-bo, a wuja nam to, ahahaha! - starała się wyjaśnić Liv, ale była na haju i zaczęła się śmiać, na co tak samo zareagowała Ali.
- Slash, Izzy, czy was już do reszty pojebało?!
- Ale o co ci chodzi, one mają ubaw! - odrzekł jak gdyby nigdy nic, Saul.
- Jaki kurwa ubaw, ona mają dopiero 8 lat, jesteście nie poważni czy co?
- No wiesz, nie mam jeszcze 20 lat i do napoważniejszych nie należę... - odpowiedział Mulat. - Weź się wyluzuj, siadaj z nami, zaciągnij się i będzie okej! - dopowiedział, pociągnął mnie tak, że wylądowałam mu na kolanach i włożył mi do ust skręta. Chcąc-niechcąc zaciągnęłam się, i serio, momentalnie poczułam się lepiej!

11 komentarzy:

  1. hahahahahah
    ahahahahahaha xD
    Liv i Alicia ze skrętami ! :) Ale się uśmiałam ! ;D
    Wg to jaram się Tylerem *___*
    Jaram się Axlem. Wszystkim się jaram u Ciebie ;* wielbię to i czekam na kolejne rozdziały.
    Całuje <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥ I wiedz, że ja też czekam na rozdział u Ciebie ♥

      Usuń
    2. Niestety troszkę poczekasz ;____;
      Na pocieszenie tylko dodam, że mam już wymyślone 2 dodatki, 3 rozdziały "Nothing Lasts Forever" oraz 3 "It's so easy" ;) Jak tylko wrócę we wrześniu to je przepiszę i dodam :)

      Usuń
    3. No, okej, trochę mnie pocieszyłaś :D

      Usuń
  2. Zajebisty ten rozdział! Małe z jointami - mega xD
    Dodaj nowy jak najszybciej, bo już się doczekać nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy ;3

    http://shelovedhimyesterday.blogspot.com/2013/08/rozdzia-5.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy :)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/nothing-lasts-forever-rozdzia-30.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy dodatek :)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/zemsta.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział "It's so easy" :)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/its-so-easy-rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Bohaterowie nowego opowiadania xD Znowu ;)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/bohaterowie-welcome-to-jungle.html

    OdpowiedzUsuń