sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 20

*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*
Ann
Ostatni tydzień minął bardzo szybko. Dziś wracają Axl i Lizzy,  jadę ich odebrać.
Po pracy szybko wróciłam do domu, przebrałam się i ruszyłam w stronę lotniska. Weszłam na halę przylotów, po czym przeczytałam informację, że ich samolot jest opóźniony o dwie godziny. No i zajebiście.. I co ja będę robić przez 2 godziny na lotnisku? Bez sensu, żebym jechała z powrotem do domu, bo nic bym nie zdążyła zrobić, a już bym musiała wracać.. Usiadłam więc na plastikowym krzesełku i zaczęłam czytać jakieś gazety, które leżały na stoliku przed rzędem krzesełek. W jednym z nich zauważyłam moje zdjęcia! Pod wszystkimi był dopisek ‘autor: Ann Brownstone’ i podane namiary na ‘Świat-Foto’! Na twarzy od razu zagościł uśmiech. Po przejrzeniu wszystkiego co było w zasięgu wzroku i obejściu lotniska jakiś tysiąc razy, zostało jedynie 15 minut. Przesiedziałam je na krzesełku, po prostu rozmyślając. Uśmiech nie schodził mi z gęby. Wreszcie otworzyły się drzwi, z których zaczęli wychodzić ludzie. W tłumie wypatrzyłam rudą czuprynę Axla i zaraz ściskałam Lindsay.
- Witam z powrotem w dżungli! - wykrzyczałam, kiedy się od niej okleiłam i zaczęłam ściskać Axla.
- Blondyno, puszczaj, oddychać nie mogę! - mówił na bezdechu Axl, a ja momentalnie go puściłam i razem z Liz zaczęłyśmy się śmiać. - No co, jak na taką drobną osobę, to jesteś silna! - tłumaczył się.
- To teraz, ja, ‘drobna, ale silna’, pomogę wam z walizkami. Zapraszam do wozu! - wykrzyknęłam, chwyciłam dwie torby i zaczęłam je ciągnąć w stronę samochodu. Przez całą drogę opowiadali mi o Majorce. Fajnie widzieć ich takich szczęśliwych. Ciągle na siebie spoglądali, uśmiechali się i całowali.
- Ej dobra, odklejcie się od siebie na chwilę i mówcie coś jeszcze! Mieliście 2 tygodnie w samotności, sporo czasu, żeby się tak lizać i tak dalej… - przerwałam im tysięczny pocałunek w ciągu 23 minut.
- Jak wywołamy zdjęcia, to sobie zobaczysz. Było po prostu zajebiście! A teraz daj nam się nacieszyć sobą przez ostatnie chwile spokoju, w końcu za chwilę wkroczymy do Hell House! - odpyskowała Liz i dalej się całowali.
- Dobra, dobra, okej… Tylko się nie połknijcie! - odpowiedziałam i pokręciłam oczami. Chwilę później staliśmy już koło domu.


Axl
Wziąłem torbę i poszedłem wprost do domu.
- Axl, brachu, kopę lat! - wykrzyknął Steven i się na mnie rzucił.
- Steven puszczaj! - kolejna osoba, która chciała mnie udusić.. - I jakie kopę lat? Nie widzeliśmy się dwa tygodnie. - dopiero przetworzyłem, co ten blondas przed chwilą powiedział.
- Aha. - odpowiedział i poszedł usiąść na kanapę, a ja podniosłem torbę i udałem się do pokoju. Po drodze nie obyło się bez przeróżnych i jakże kreatywnych powitań, jakim było ‘hej!’ od wszystkich. No tak, codzienność… Odłożyłem torbę i od razu zawołałem McKagana.
- Pamiętasz, że dzisiaj ywychozimy z dziewczynami, a reszta przygotowuje imprezę w domu nie? - zapytałem dla pewności.
- No pewnie, ja pamiętam, gorzej z tą ‘resztą’. Znaczy no, wypadałoby im przypomnieć, bo znając ich, zapomnieli nawet, że dzisiaj gramy w Troubadourze. - odpowiedział dryblas.
- To weź ich tu zawołaj. - wydałem rozkaz. Po chwili przybiegli do mojego pokoju.
- Chłopaki, pamiętacie, że dzisiaj szykujecie imprezę-niespodziankę tutaj w domu, prawda? - zapytał Duff.
- No pewnie, że pamiętamy o tej niespodziance! - wykrzyknął Steven.
- Jakiej niespodziance? - zapytała Lindsay, która właśnie wchodziła z Ann do pokoju.
- A o takiej, że miałem Stevenowi przywieźć pamiątkę-niespodziankę z Hiszpanii, ale zapomniałem… - wymyśliłem szybkie kłamstewko...
- Osz ty! A ja tak bardzo chciałem taką fajną pamiątkę! - wykrzyknął zrozpaczony.
- Spokojnie Stevenku, ja tu coś dla was wszystkich mam! - powiedziała Liz i zaczęła przeszukiwać torbę. W końcu, po wyrzuceniu z niej wszystkiego i przekopaniu tego cztery razy, wyjęła kilka papierowych torebek i wręczyła chłopakom. Wszyscy dostali paczkę hiszpańskich fajek i alkoholu, z czego oczywiście niezmiernie się cieszyli. Krótką chwilę później nastąpiła ‘degustacja’.
- Łoo kurwa, ale mocne! - wykrzyknął Slash, po czym znów przykleił się do butelki.
- Ojć, właśnie, Ann, zapomniałam o prezencie dla ciebie! - powiedziała Liz.
- No spoko. - odpowiedziała trochę zasmucona blondynka.
- Oczywiście chodziło mi o to, że zapomniałam go wyciągnąć z torby! - i od razu stała się weselsza. Kobiety… Lindsay po raz kolejny przekopała stertę rzeczy wysypanych z walizki, po czym wręczyła Ann torebkę. Mi tam się nie podobała, ale Lizzy powiedziała, że Annie od zawsze taką chciała, więc i tak ją kupiliśmy. I znów - kobiety…
- Aaa, siostra, wiesz, że od zawsze o takiej marzyłam! - wykrzyczała blondie. Brunetka spojrzała się na mnie wzrokiem typu ‘a nie mówiłam?’, po czym zadecydowała, że wszyscy faceci mają wypierdzielać z pokoju, bo ona chce się rozpakować i pogadać z siostrą. I trzeci raz - kobiety… Nigdy ich nie zrozumiem.  Ale jak kazała, tak uczyniliśmy, przynajmniej mogliśmy w spokoju pogadać o imprezie.


***


Postanowiliśmy, że przejdziemy się z Ann i Liz do The Roxy, w tym czasie chłopacy przygotują dom na imprezę, później pójdziemy do Troubadoura i tam wystąpimy. No i to by było na tyle. Teraz tylko zadziałać.
- Hej kochanie. - zacząłem, podchodząc do stojącej w kuchni Lizzy.
- No hej. - odpowiedziała.
- Co tam? - zapytałem jak taki debil.
- W sumie okej, chociaż mam ochotę się napić. Stęskniłam się za amerykańskim alkoholem. - odpowiedziała. Fuck yeah, teraz ten czas, żeby zagadać o wyjściu.
- To może pójdziemy do jakiegoś klubu, przykładowo Roxy?
- No jasne, czemu nie. To zawołaj resztę.
- Wszystkich, ale po co?
- No bo przecież to tak chamsko wyjść do klubu, bez tych pijaków.
- Ehh, no okej… Chłopaki, Ann! Idziecie do Roxy? - zawołałem i wszyscy się do nas zbiegli.
- Ja chętnie pójdę! - od razu zadeklarowała blondynka.
- To ja też. - dodał Duff.
- Ja nie idę… - powiedział Slash, a bliźniaczki obrzuciły go pytającym spojrzeniem. - No nie mogę, bo, yyy… Bo się umówiłem i tyle. - nawet wyszło prawdziwie. Uff.
- Ja nie idę, bo muszę coś załatwić. - powiedział Izzy.
- A ja się chętnie przejdę! - zakomunikował Adler. Czy on zawsze musi coś spieprzyć?
- Ale jak to, przecież ty musisz iść ze mną. - ratował sytuację Izzy.
- Aha. No to jednak się nie przejdę, sorki dziewczyny, innym razem. - odpowiedział Popcorn z pełną powagą.
- To chodźmy już kochani! - cholera, co ja odwalam? Przecież nigdy tak nie mówię! Na szczęście chyba nikt nie zwrócił na to uwagi.
- Tak, właśnie, chodźmy. - powtórzył dryblas i pociągnął swoją dziewczynę za rękę, w stronę wyjścia. Uczyniłem to samo i minutę później szliśmy już w stronę klubu.


Izzy
- Idę do sklepu, po jakieś ozdoby. - powiedział Kudłacz i zaczął zmierzać w stronę drzwi.
- A my co,mamy tu sami sprzątać? - zapytałem. Nie ma takiej możliwości.
- No.. Przecież to nie jest trudne.
- Hudson, nie wykiwasz nas. Sprzątaj cwelu! - powiedziałem, ale ten dupek miał mnie gdzieś i, i tak wyszedł.
- Izzy, ale przecież tu będzie impreza, nie opłaca się sprzątać, bo i tak będzie syf! - narzekał Steven, który właśnie zmywał naczynia.
- Wiesz Steven, masz rację. Zmyj to do końca i dalej nie sprzątamy.
- Okej! - odparł blondyn i zmywał dalej, a ja walnąłem się na kanapie i zapaliłem fajkę. - O kurdełe, zapomniałem zaprosić Sary! - wykrzyknął po chwili, siadając obok mnie na kanapie, po czym szybko wstał i wybiegł z domu. I nastała cisza. Cisza, która została przerwana po jakiś 3 minutach, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Hej. Bo ja..Yy, ja.. Jest może Ann? - mówiła załamującym się głosem właśnie ONA. Melanie. Mój ideał.
- Tak w sumie, to Ann poszła z Axlem, Lindsay i Duffem do Roxy. - wytłumaczyłem i walnąłem głupkowatą minę. Jeszcze nigdy nie czułem się tak przy żadnej dziewczynie. Serce mocno waliło, ręce lekko drżały. A ona odetchnęła głośno i mocno mnie przytuliła, po czym zaczęła łkać.
- Ale… Ale co się stało?
- Przepraszam, może nie powinnam cię tak po prostu przytulać, ale potrzebuję teraz kogoś, z kim mogłabym pogadać. Ale tak w sumie, to nie będę ci zawracać głowy i sobie już pójdę, pa! - powiedziała, i ocierając łzę spływającą po policzku, odwróciła się na  pięcie i już chciała odejść, ale w ostatnim momencie ją zatrzymałem.
- Nic się nie stało, jeśli potrzebujesz pogadać, to gadaj śmiało, podobno jestem dobrym słuchaczem… - może i marny podryw, ale zadziałał! Zgodziła się, więc zaprosiłem ją do środka, dałem puszkę piwa z imprezowych zapasów i zaczęliśmy rozmawiać.
- Cóż, trochę trudno mi tak mówić o swoich problemach tobie, no bo praktycznie się nie znamy, ale chyba mogę ci zaufać, prawda? Tylko wiesz, jak będzie cię wkurzało moje narzekanie, to powiedz, a się zamknę. - zaczęła, a ja tylko przytaknąłem. Nie przeszkadzało mi ani trochę, mógłbym słuchać jej cały dzień. Mógłbym patrzeć na nią, wsłuchiwać się w ten piękny głos. - No więc, płakałam, bo… Bo Kirk mnie rzucił. I nawet nie chodzi do końca o sam fakt, że mnie zostawił, ale sposób w jaki to zrobił był okropny! Po prostu powiedział, że już mnie nie kocha, że mu się znudziłam, że potrzebuje kogoś nowego, jak Arinda. I zaczął się z nią całować. Przy mnie zaczął się lizać, z tą głupią dziwką, rozumiesz to?! - powiedziała, po czym rzuciła pustą już puszką w telewizor i schowała twarz w dłoniach.
- Nie, nie rozumiem. Zachował się jak ostatni dupek, jak można tak się zachować, wobec tak cudownej dziewczyny? - zadałem pytanie retoryczne, mocno ją do siebie przytulając.
- Cudownej? Mówiłeś o mnie? - dopiero po chwili powiedziała, analizując moje słowa.
- No tak, cudownej. W końcu jesteś piękna, zabawna, inteligentna.
- Serio?
- No tak, przecież byłaś tutaj kilka razy, łatwo dało się zauważyć, ze nie jesteś idiotką.
- Wow, dziękuję. - powiedziała i się uśmiechnęła. Ahh, ten jej uśmiech… - Wiesz Izzy, lubię cię. I to bardzo. Chciało ci się wysłuchiwać tych moich narzekań, zaoferowałeś mi pomoc ot tak.. Dużo to dla mnie znaczy, dziękuję! - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Wtedy do domu wszedł Slash, z kartonem pełnym ozdób.
- Oops, widzę, że przeszkadzam… - powiedział i się zaśmiał.
- Właściwie to nie. A co ty tam niesiesz? - odpowiedziała i zapytała Melanie.
- A karton z ozdobami na dzisiejszą imprezę.
- Ozdabiacie dom na imprezę? Od kiedy? - pytała zdziwiona.
- A bo to nie zwykła impreza, to impreza-niespodzianka na urodziny Ann i Liz. - wyjaśnił.
- O mój boże, faktycznie… A ja nie mam żadnego prezentu! Izzy, idziesz ze mną, pomożesz mi coś wybrać! - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. Ehh, raczej nie przepadam za chodzeniem na zakupy, ale dla niej mogę zrobić wyjątek.


Slash
No i zostałem kurwa sam, z całą imprezą na głowie. Właśnie, gdzie wcięło Stevena? No nie ważne, chyba muszę to coś co kupiłem porozwieszać po całym domu, bo w przeciwnym razie się Wiewióra wkurzy, a ja jeszcze nie chce umierać… Nie ma to jak głębokie przemyślenia. Wracając do tematu imprezy, kupiłem od cholery balonów i serpentyny i wielkie litery “Happy Birthday”, więc powinno być okej. Chwila, chwila… Kupiłem w chuj dużo balonów i nic czym mógłbym je napompować… No to jedyne co mi pozostało, to udekorować pozostałymi ozdobami całą chatę i mieć nadzieję, że Steven za chwilę wróci.


***


Piętnaście minut i zadanie wykonane. Korzystając z faktu, że od występu dzieli mnie jeszcze sporo czasu, usiadłem przed telewizorem i zacząłem oglądać jakiś śmieszny serial, popijając sobie mój ukochany napój, czyli oczywiście Jack’a Daniels’a. Skończył się odcinek i akurat do domu wpadł Pudelek.
- Steven! Jesteś wreszcie! Mam dla ciebie specjalne zadanie.
- Specjalne zadanie? Super, to znaczy, że jestem wyjątkowy! - zaczął się ekscytować.
- No powiedzmy. W każdym razie, widzisz, tam stoi karton… - wskazałem na pudło, stojące na schodach.
- No widzę. - potwierdził.
- No to świetnie. Słuchaj dalej. W nim są balony, które musisz nadmuchać i porozwieszać po domu. - wytłumaczyłem i rzuciłem się na kanapę, bo akurat zaczynał się następny odcinek, tego zajebiście śmiesznego serialu, którego nazwy nawet nie znam. Steven zabrał karton ze schodów i usiadł obok mnie, po czym wziął się za nadmuchiwanie. Po wypełnieniu powietrzem większości z nich, był tak czerwony i tak ciężko oddychał, że kazałem mu przestać.
- Steven, okej już starczy, zaraz się udusisz!
- Ta.. Tak, już dosyć. - powiedział, po czym położył się na kanapie, szybko oddychając.
- No dobra, ja je porozwieszam.. - powiedziałem od niechcenia. Wziąłem kilka balonów i wbiegłem po schodach, a następnie wolno z nich schodziłem, co kawałek przyklejając balon do ściany. Zrobiłem tak i z resztą domu, a kilka po prostu rzuciłem na podłogę. Efekt był całkiem okej, może nie było tak jak na urodzinowych balangach w filmach, ale nie było źle. I tak najprawdopodobniej nachlani goście to zdemolują, więc nie ma co się za bardzo starać.
- Steven, wiesz może która jest godzina? - krzyczałem z mojego pokoju, wyjmując z szafy ‘kreację’ na dzisiejszy wieczór, jaką były skórzane spodnie, szara koszulka i brązowe buty.
- Dochodzi.. - tu usłyszałem śmiech. Ahh ten Adler... - Dochodzi 19. A dokładnie to 18:43.
- O cholera! - krzyknąłem. To my mamy 17 minut do wyjścia na scenę w Troubadourze. Szybko wcisnąłem się w spodnie, założyłem buty i zbiegając po schodach, ubierałem koszulkę i kurtkę. - Steven, ruszaj dupę, zaraz występujemy! - na te słowa blondyn szybko wstał z kanapy i wybiegliśmy z domu jak poparzeni, wpadając na Izzy’ego i Melanie.
- Izzy, stary, zaraz występ! - krzyknął Steven i pociągnął gitarzystę za koszulkę. Teraz nasza trójka biegła w stronę klubu. Zostały 2 minuty do wyjścia na scenę, kiedy wpadliśmy zdyszani na zaplecze.
- Ile można na was czekać? - skrzyczał nas na powitanie Axl.
- Przecież zdążyliśmy idealnie! - odpowiedziałem i chwyciłem gitarę. Axl już miał cos odpowiedzieć, ale przerwał mu Duff.
- Już się zamknijcie, ważne że jesteście. A teraz wychodzimy. - mówił, na co wszyscy przytaknęliśmy i poszliśmy na scenę.



Zagraliśmy kilka piosenek, która mieliśmy wyćwiczone, zanim Rudy wyjechał na wakacje, a wszyscy zaczęli nam bić brawo i pogwizdywać. Nasze solenizantki wypatrzyłem przy barze. Patrzyły na nas wesołe i oczywiście też biły brawa. Zeszliśmy ze sceny i poszliśmy do nich.
- To co, wracamy do domu! - powiedział Ax entuzjastyczniel, a one dziwnie się na nas spojrzały.
- Do domu? A nie zostajemy tu, żeby się napić? - zapytała po chwili Liz.
- Ale no, tu jest tak głośno i w ogóle… - odpowiedział wokalista, a one znów się na nas dziwnie spojrzały.
- Po prostu chodźmy... Mamy w domu zapas alkoholu, no to równie dobrze tam mozna się napić, nie? - powiedział basista. Wszyscy przyznali mu rację i 25 minut później staliśmy pod drzwiami Hell House. Weszliśmy do domu pierwsi i stanęliśmy po środku salonu, a kiedy dziewczyny do niego wstąpiły rozległ się głośny krzyk “Wszystkiego Najlepszego!!”. Miny, jak można się domyślić, bezcenne - buzie otwarte, oczy wytrzeszczone. Kilka sekund później bliźniaczki rzuciły się na nas dziękując. Szczerze mówiąc wolałbym butlę Danielsa w podziękowaniu, ale chyba nie wypada wspominać o tym właśnie teraz…


***
Drugi rozdział pod rząd o urodzinach, jaka ja oryginalna i pomysłowa ;__;
I wgl ten rozdział długi i całkowicie chujowy ;____;  No i za to Was bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo przepraszam! Jestem z niego niezadowolona, ale pisze go od jakiegoś miesiąca no i tak wyszedł… GŁUPI BRAK WENY! Nawet nie wiem, jak mogłabym go pozmieniać, żeby był lepszy…
Ale obiecuję, ze postaram się, żeby następny był lepszy! ;)


A tymczasem zapraszam na bloga mojej znajomej! Co prawda nie jest o Guns n’ Roses, ale opowiada ciekawą historię o codzienności..

20 komentarzy:

  1. Urodzinyy *.* szkoda, że moje będą dopiero w lipcu :(
    Fajnie wszystko wymyslilas, naprawdę podoba mnie się ;) Oby tak dalej!!! ;***
    no i z chcecia wejdę na bloga twojej koleżanki ;)
    Duuuuużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje już niedługo! Mam dzień po Stevenie i pół roku przed Slashem! Kiedyś data 23 stycznia nic dla mnie nie znaczyła, a teraz widzisz :D
      I dziękuję bardzo! ;)

      Usuń
  2. Czy mnie ominęła informacja o tym rozdziale? No w każdym bądź razie...
    Rozdział świetny. Nie ma się do czego przyczepić... XD Bardzo fajny i naprawdę ciekawy. Żadnych błędów. No pięknie. :) Ogólnie to chciałabym Ci bardzo przeprosić bo nie mam jak skomentować tak naprawdę. Na telefonie jest to trudniejsze. Obiecuję się poprawić pod następnym rozdziałem.

    + serdecznie zapraszam na nowy rozdział u mnie. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, jesli Cię nie poinformowałam, to najmoooocniej przepraszam,to przez to moje roztargnienie! Ale o następnym, to obiecuję, ze 1 się dowiesz :D
      Rozumiem, okej, ja wiem, na telefonach się głupio pisze :D
      Nie wiem, czy czytałam ten Twój (już nie) nowy, jesli nie, to przepraszam, nadrobię zaległości!

      Usuń
  3. UROUROUROUROUROORUDZONY! Lubisz je, nie? x'D
    Ale to dobrze, bo ja też :D
    No i co tu napisać.. Rozdział jak zwykle świetny! Liczę tylko na to, że kolejny będzie dłuższy, hm? (:
    Aaaa.. no i opisz tą grubą bibę! Może jakaś zdrada B| Albo nie.. Marny to byłby prezent :P Tak czy siak, niech idą na całość ;)
    W ogóle więcej wątków z Ann i Duffiastym proszę :3 Bo Axl i Lizzy to wiadomo.. - TYYYYYYLE MIŁOOOOOŚCI.
    Oni się serio kiedyś tymi językami udławią, ale ok. hahaha :D
    No i jeszcze genialne zdjęcia dobrałaś! McKagan w tym swoim seattlowskim płaszczyku <3
    Pozdrawiam i mnóstwa weny życzę ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię :)
      Ej właśnie, jak go pisałam, to wyszedł bardzo długi, a tu dodałam i jakby połowe odcięło. xd
      A no i się postaram o te akcja, zobaczę co da się zrobić..
      Czy zdrada, to nie wiem, ja nic nie zdradze na temat następnego (no może to dlatego, że sama jeszcze nie za dużo wiem na jego temat, ale ciii! :D )
      Dziękuję wgl! Oby wena była. Czuję chwilami, że powooooooli, wręcz ślimaczym tempem, ale wraca :)
      Też pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. No i zapraszam do mnie na nowy rozdział ; )
    http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2013/11/welcome-to-sunset-strip-czesc-34.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy ;)
    http://mygnrstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde przepraszam, że nie komentuję :(
    Dzisiaj nadrobię zaległości :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział fajny, reksty Slasha są zajebiste xdd
    Ogólnie zajebiście, ale podejrzewam, że coś się na tych urodzinach wydarzy.
    Ty wiesz, że ja zawsze piszę to samo, bo jesteś świetną blogerką :)))
    Tyle cukru xd
    Pozdrawiam i życzę weny <3
    (Dawna Cincilla )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Nie wiem czy taką świetną, ale skoro tak mówisz.. :D
      A no i dziękuję, mam nadzieję, że wena będzie ;)
      Też pozdrawiam!

      Usuń
  8. Jestem głupią suką nie mam czasu na jeden komentarz ;___;
    Zabij mnie, proszę.
    Tym razem obiecuję, że jutro wszyściutko nadrobię <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na nowy ; )
    http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2013/11/welcome-to-sunset-strip-czesc-35.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Ejejejej! Nie jesteś głupia, nie jestes suką i wcale nie zamierzam Cię zabijać! Nie ma sprawy, sama wiem jak to jest nie mieć w ogóle czasu.
    Także nie martw się kochana, w końcu na pewno coś mi tu napiszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy :))
    http://dancewithgunsnroses.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzień Dobry, jestem najbardziej niesłowną osobą pod słońcem. Proszę mnie zabić. Proponuję zglanowanie lub spalenie na stosie xD
    Kurde, w końcu znalazłam moment i nadrobiłam zaległości :)
    Bardzo mi się podoba, to jak piszesz i myślę, że to wiesz, gdyż powtarzam to już po raz setny :D Ta akcja mnie rozwala :) Imprezka, imprezka ! Kocham to <3
    Zajebiste teksty dajesz :3 To z Adlerem, to myślałam że się zeszczam ze śmiechu xD
    Czekam na kolejny rozdział kochana <3

    PS Przepraszam, że tak krótko ;--;

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam serdecznie do obejrzenia bohaterów nowego opowiadania pt "Paradise City" :)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/11/paradise-city-bohaterowie.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam serdecznie na prolog "Paradise City" :)

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/12/paradise-city-prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam do mnie na prolog do nowego opowiadanie ''Sweet Carres''. Napisz czy również chcesz być informowana o tym opowiadaniu :)
    http://mygnrstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Nowy :)
    http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2013/12/welcome-to-sunset-strip-czesc-37.html

    OdpowiedzUsuń